Z powodu haniebnej zdrady, jakiej dopuściły się Austria i Niemcy wobec swojego tak zwanego sojusznika, jakim być miała Polska — dłuższe pozostawanie Legionów Polskich w armii austriackiej nie licuje z godnością narodu i żołnierza polskiego.
Musimy zerwać ostatnią nić łączącą nas z Austrią. Dlatego opuszczamy terytorium Austrii, by szukać wolności poza jej granicami. Dlatego też odsyłam wszystkie odznaczenia i ordery, jakie kiedykolwiek otrzymałem (Signum Laudis i żelazną Koronę) i załączam żelazny Krzyż z prośbą o oddanie cesarzowi Wilhelmowi.
Mamajowce, Kwatera Sztabu, 15 lutego
Józef Haller, Pamiętniki, Londyn 1964.
Dopiero przy górze Mahala, za którą znajdowała się Rarańcza, nastąpiło ostre starcie. Pierwsze strzały oznajmiły rozpoczęcie bitwy, około 1 w nocy 15 lutego 1918 roku.
Naturalnie byli i pierwsi ranni. Dalszy marsz poprzez trzy linie okopów z zasiekami z drutów kolczastych zapowiadał się bardzo uciążliwie, zwłaszcza że austriacko-węgierskie wojska wystrzeliwały świetlne rakiety oświetlające całe przedpole.
Zdecydowałem się więc posuwać dalej grupami mniejszymi, do których poprzydzielałem oficerów znających teren i do których byli przydzieleni saperzy mający usuwać przeszkody, a zwłaszcza przecinać druty kolczaste. Ta przestrzeń od Rarańczy do Rokitny była najtrudniejsza i bardzo nużąca przez częste padanie na ziemię, gdy rakiety rzucały światło.
Rarańcza, powiat czerniowicki, 16 lutego
Józef Haller, Pamiętnik, Londyn 1962.
Pierwszą mszę świętą odprawiłem w uroczystość świętego Józefa, na podwórzu na tle naszej celi więziennej. Był to dzień imienin naszych dowódców legionowych: Piłsudskiego i Hallera. Gdy legioniści zamknięci w żołnierskim obozie zobaczyli z daleka rozwinięty, a tak dobrze im znany sztandar ołtarza polowego, wyszli gromadnie z baraków i śpiewając pieśni słuchali z odległości [...] mszy świętej. Po nabożeństwie zaczęli krzyczeć: „Niech żyją nasze Józefy”.
Bardzo miłą niespodziankę sprawili mi koledzy z dwunastej celi, ofiarując w dzień imienin piękny karton, ozdobiony rysunkiem legionisty wiszącego na szubienicy, na tle murów więziennych, spoza których, wśród promieni wschodzącego słońca wolności, wznosił się orzeł biały.
Huszt, 19 marca
Józef Panaś, Rarańcza — Huszt — Marmaros-Sziget, Lwów 1928.
Angielski dowódca przyjął mnie oficjalnie […] i oświadczył po wstępnej rozmowie: „Chętnie damy wam możność zaszczytnej walki u boku wojsk brytyjskich i francuskich w oddziałach legionów polskich, podobnie jak już się tu zgłosiły do nas legiony rosyjskie, i pod zaszczytnymi sztandarami Królestwa Brytyjskiego”.
Gdy odpiąwszy kamizelkę wyciągnąłem sztandar Orła Białego na tle amarantowym, ofiarowany mi przez Polki kijowskie przed bitwą pod Kaniowem, nastąpiła niespodziewana zmiana. Stanąwszy na baczność wszyscy obecni oficerowie brytyjscy wraz z dowódcą zasalutowali, oddając honory sztandarowi polskiemu. Już w inny sposób i w bardzo serdecznym tonie toczyła się dalsza konferencja, którą zagaił gen. Charles Maynard: „Muszę się przyznać, że nie znałem tego sztandaru, ale rozumiem, że wasz sztandar z Orłem Białym jest dla was tym samym, co dla nas brytyjski Union Jack — i jest wam najdroższy”.
ZSRR, Murmańsk, 28 czerwca
Józef Haller, Pamiętniki, Londyn 1964
W rannym słońcu skąpana Avenue du Bois de Boulogne zapełniała się powoli ludźmi. Żadnych trybun, żadnych ogrodzeń. Miejsce defilady do ostatniej chwili było trzymane w tajemnicy z obawy przed napadem powietrznym. [...]
Stojąc wśród tłumu, usłyszałem raptem: „Les Polonais” — i ujrzałem po paru sekundach pojawiający się nasz oddział. W zwartym szeregu, z majestatycznym spokojem przedefilował wśród oklasków, robiąc tak na fachowcach, jak i na publiczności wrażenie siły i świadomej karności. [...] Generał [Józef] Haller, który przed paroma dopiero dniami przybył do Francji, miał łzy w oczach, gdy mi winszował tak świetnego naszego narodowego dorobku.
Ze ściśniętym ze wzruszenia gardłem, z radośnie bijącym sercem wracałem do biur misji, dumny, że dane mi było widzieć polskiego żołnierza, pod własnym sztandarem, symbolicznie kroczącego po prostej linii prowadzącej od Placu Gwiazdy do Łuku Zwycięstwa.
Paryż, 14 lipca
Na południe od Sambora odziały nasze zajęły Turkę, gdzie wzięto 150 jeńców i zdobyto kilka wagonów i prowiant. Przednie oddziały nasze dodarły do Boryni (10 km od granicy węgierskiej). Przy zajęciu Medenic na północny zachód od Mikołajowa wzięto dwa działa nieuszkodzone, pociąg pancerny i ogromne zapasy materiałów wojennych. [...] Stryj został zajęty przez oddziały wielkopolskie [...]. Wzięto stukilkudziesięciu jeńców, zdobyto dwa działa, znaczną ilość amunicji, wielkie zapasy prowiantu w magazynach i wagonach. Ludność Stryja pomagała skutecznie przy opanowaniu
miasta.
Galicja, maj
„Kurier Poznański”, nr 118/1919, cyt. za: Rodzima energia. Nafta i gaz na polskich ziemiach, wybór i oprac. Maciej Kowalczyk, Ośrodek KARTA, Warszawa 2012.
Dużo się u nas mówiło i mówi o tym, że społeczeństwo nie odczuwa wojny, którą od półtora roku prowadzimy, że trzyma się z dala od niej, że cały ciężar pozostawia nielicznemu wojsku, o które mało się troszczy. Ja bym tego zarzutu nie stawiał i jestem głęboko przekonany, że społeczeństwu czyni on krzywdę niezasłużoną. [...]
Społeczeństwo odczuje, że w takich chwilach można nie tylko czekać na rozkaz i niejako na pozwolenie bronienia Ojczyzny, lecz można garnąć się do tej obrony ochotniczo. [...] Uważam to po prostu za konieczność. Wszak płynie taka dążność w tej chwili z ducha narodu, który rozumie, iż walka toczy się o wolność i nawet o byt.
Warszawa, 8 lipca
Stanisław Stroński, Pierwsze lat dziesięć (1918-1928), Lwów 1928.